ZBIGNIEW PIEKARSKI (1905-1924)
Najmłodszy syn Ludwika Rocha Piekarskiego i Zofii Konstancji z Ruszczykowskich. Wrażliwy, obdarzony talentem narracyjnym uczeń Szkoły Morskiej w Tczewie. Autor listów do rodziców (i reszty rodziny) pisanych ze szkoły oraz z rejsów morskich odbywanych statkiem szkolnym Lwów.
Urodził się 11 stycznia 1905 roku w Warszawie. Dzieciństwo spędził jednak na wschodzie gdzie rodzina wyjechała za chlebem. Najpierw mieszkał we Lwowie, potem w Kijowie, wreszcie na Kaukazie. Najpierw w Tyflisie (dzisiejsze Tbilisi) a na końcu w Baku. Stąd w listopadzie 1921 roku wrócił z rodzicami do wolnej Polski. Starsi bracia (Bronisław ur. 1901 i Czesław ur. 1902) wracali inną trasą. Zbyszek wraz z rodzicami podróż z Baku do Batumi odbył koleją. Batumi opuścił 29 listopada 1921 r. na włoskim statku „Carniolia”.
Była to stara rozklekotana łajba, na której prócz emigrantów wieziono bydło. Nieszczęsne woły i barany, pozamykane w drewnianych klatkach na pokładzie, ryczały podczas całej drogi. W połowie rejsu nadszedł sztorm. Zwierzęta miotały się w klatkach raniąc się o deski, łamiąc kończyny, cierpiąc wraz z ludźmi na chorobę morską. Podobno Zbyszek podróż zniósł dzielnie. Czy to wtedy narodziła się w nim chęć zostania marynarzem? Do Konstantynopola statek „Carniolia” przybił 22 grudnia 1921 roku. Pobyt Zofii, Ludwika i Zbigniewa Piekarskich trwał tu cały miesiąc, bo aż do 22 stycznia 1922 roku. Dopiero w styczniu Ludwik Piekarski otrzymał w konsulacie polecenie przewiezienia do kraju poczty dyplomatycznej, co ułatwiło mu powrót do Polski.
W 1922 roku uczniem Szkoły Morskiej został starszy brat Zbigniewa – Czesław (1902-1961). W 1923 roku Zbigniew postanowił pójść w jego ślady i zdawać na wydział mechaniczny tczewskiej Szkoły Morskiej, która do historii przeszła jako „kolebka nawigatorów”. Tak zaczyna się ta historia…
Listy pisane są osobno do matki, a osobno do ojca. Wszystko dlatego, że choć rodzina Piekarskich pochodziła z Warszawy to po powrocie do Polski nie mieli gdzie mieszkać, a i z pracą było krucho. Inflacja zaś galopowała w takim tempie, że trudno było Ludwikowi utrzymać całą rodzinę. Z tego względu on pracował w Warszawie, zaś jego żona – Zofia z Ruszczykowskich – znalazła zatrudnienie w banku w Częstochowie.
Pisanie osobnych listów do każdego z rodziców sprawia, że czasem poznajemy te same historie, ale opisywane w różny sposób. Zbigniew matkę kocha bezgranicznie. Ojca trochę się boi. Dlatego pewne rzeczy szczerzej i obszerniej opisuje w listach do matki.
Listy to opowieść o szkole, sytuacji materialnej w czasach kryzysu gospodarczego, a także o życiu w Tczewie i podróżach.
Rodzina Zbigniewa Piekarskiego
MATKA – ZOFIA KONSTANCJA Z RUSZCZYKOWSKICH PIEKARSKA (1878-1962)
Matka Zbigniewa Zofia pochodziła z pułtuskiej rodziny Ruszczykowskich, a jej matka Stanisława Anna Sabina z Gorczyckich. Ojciec Zofii był lekarzem. Wraz z żoną Stanisławą Anną Sabiną mieli 6 dzieci: Zofię; Janinę, która wyszła za mąż za niejakiego Karasiewicza, z którym miała dwoje dzieci, Marię oraz 3 braci: Wacława, który zmarł w Afryce, podczas jednej z licznych podróży; Stanisława, który zaginął podczas wojny polsko-radzieckiej, a po którym została córka, zmarła bezdzietnie Stefania z Ruszczykowskich Krosnowska; oraz Kazimierza – wyklętego za małżeństwo z Rosjanką. Być może żyją jeszcze jacyś Ruszczykowscy, ale jeśli tak to zapewne w Rosji.
Przez lata w rodzinie opowiadano anegdotkę o tym, jak wnuk Zofii Maciej (a mój tata) przyprowadził do domu narzeczoną Halinę (moją Mamę). Zofia przywitała dziewczynę i natychmiast zaprosiła do siebie na pogawędkę. Po niespełna pięciu minutach głosem nie znoszącym sprzeciwu rozkazała, by ta podeszła do półki z książkami i podała Balzaka „Ojca Goriot”. Dziewczyna posłusznie spełniła prośbę i podała książkę. Wówczas Zofia powiedziała:
– A teraz otwórz i przeczytaj mi ten fragment, kiedy on idzie zastawić surdut.
– Przepraszam panią, ale nie znam francuskiego – padła odpowiedź.
Na to Zofia oburzonym głosem do niejakiego Jacka Chruszczyńskiego, przyjaciela domu:
– Panie Chruszczow! Proszę zabrać tę osobę. Nie nadaje się.
„Cóż. Jak się nie nadaje to się nie nadaje” – pomyślała Halina i wyszła. Na to wszystko wybiegła z kuchni synowa Zofii Janka i zaczęła błagać.
– Pani Halino! Pani nic Maciejowi nie mówi, bo on się strasznie zdenerwuje!
A Zosia potrafiła być denerwująca. Jakiś rok po śmierci najstarszego syna Bronisława przyniosła wnukowi Maciejowi na biurko papierek, na którym było napisane: „moja ostatnia wola. Pragnę by moje zwłoki oddano po mojej śmierci studentom do badań!”
Wnuczek się wściekł i nakrzyczał na babcię.
– Co się babci wydaje? Że ta kupa gnatów i zjełczałego tłuszczu się komuś na coś przyda? Tylko mi nerwy babcia psuje
A Zosia psuła te nerwy do końca. Gdy pewnego wieczora bardzo źle się czuła synowa wysłała jej wnuka Macieja po księdza. Jakiego księdza można przyprowadzić do kobiety, która od kilku dni mówi głównie po francusku? Jezuitę! Z ulicy Rakowieckiej w okolicach północy sprowadzony został młody duchowny, któremu Zofia wyspowiadała się po francusku. Zakłopotany ksiądz nie bardzo wiedział, czy rozmawia z osobą przytomną czy nie, gdyż na sam koniec spowiedzi usłyszał z jej ust zdanie:
– Ma vie est fini!
Gdy nachylił się nad nią okazało się, że już nie żyje. Był 1962 rok.
OJCIEC – LUDWIK ROCH PIEKARSKI (1869-1945)
Ojciec Zbigniewa i jeden z adresatów listów. Był inżynierem od budowy wodociągów i kanalizacji. Kanalizował takie miasta w Rosji jak Kijów, a także gruziński Tyflis i armeńskie Baku. Tamże w 1920 roku został aresztowany przez władze bolszewickie jako polski zakładnik i osadzony w więzieniu. Siedział tam rok, z czego miesiąc ze swoim najstarszym synem – Bronisławem Michałem. Obaj mieli być z rozkazu Feliksa Dzierżyńskiego rozstrzelani, ale niejaki Józef Stalin doprowadził do ułaskawienia i wypuszczenia. Jak to było dokładnie? Opisał w jednym z artykułów napisanych dla pisma „Niepodległość i pamięć” mój ojciec Maciej Piekarski. Zwolnienie z więzienia załatwiła żona Ludwika – Zofia. Kiedy Ludwika aresztowano została ona bez środków do życia, więc znalazła pracę jako stenotypistka i tłumaczka w Zakaukaskim Komitecie. Znała języki i dlatego ją tam przyjęli do pracy. W tymże Zakaukaskim komitecie jej szefami byli wspomniani wcześniej Dzierżyński i Stalin. Z tamtych lat zachowała się osobliwa fotografia Zofii. Jest na niej całe biuro.
Ludwika matka Julia ze Stalskich zmarła w czasie porodu najmłodszej ze swych córek – Marii. Ludwik miał wtedy 4 lata. Jego ojciec Michał Piekarski ożenił się więc z jej rodzoną siostrą Zofią. W ten sposób wilk był syty i owca cała – dziecko miało opiekę w postaci bardzo bliskiej kobiety, a mężczyzna miał kobiecą rękę i ciepło. Z pewnością to zaważyło na stosunku Ludwika do rodziny. Była dla niego bardzo ważna.
Ludwik mieszkając w Rosji był korespondentem wielu polskich gazet, do których pisywał. Patriotyczna działalność była dla niego niesłychanie ważna. Może dlatego, że jego ojciec Michał Piekarski był uczestnikiem Powstania Styczniowego, zaś dziadek Paweł Piekarski uczestnikiem Powstania Listopadowego? Sam Ludwik był Dowborczykiem, czyli członkiem stowarzyszenia „ku chwale ojczyzny”.
Z rodzinnych przekazów wynika, że był osobą uczynną o dobrym sercu. Często pomagał ludziom. Zachowały się listy pisane do niego przez… Ojców kolegów zmarłego syna Zbigniewa!
Ludwik zmarł w 1945 roku, świeżo po zakończeniu wojny. Był umęczony przeżyciami. Jednym z nich była śmierć pierworodnego wnuka Antka, który jako szesnastolatek poległ w powstaniu warszawskim. Zmęczył go też pewnie obóz przejściowy w Pruszkowie, tułaczka do Częstochowy i … nowa rzeczywistość, w której pewnie ciężko było się mu odnaleźć. Może przypomniało mu się więzienie w Baku? Kto to wie?
BRAT – BRONISŁAW MICHAŁ PIEKARSKI (1901-1960)
Bronisław to najstarszy z synów Ludwika i Zofii. Był podobnie jak ojciec inżynierem od budowy wodociągów i kanalizacji. Skończył matematykę na Uniwersytecie Warszawskim. Wcześniej uczył się w Rosji, gdzie wszyscy Piekarscy mieszkali przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości. Tamże w Baku w 1920 roku Bronisław wraz ze swoim Ojcem Ludwikiem zostali aresztowani przez władze bolszewickie i osadzeni w więzieniu jako zakładnicy wojny polsko-radzieckiej. W tymże więzieniu Bronisław siedział miesiąc. Napisał stamtąd ciekawy pamiętniczek.
Z Baku Bronek wracał do Polski pokonując ten sam szlak, który pokonał bohater „Przedwiośnia” Stefana Żeromskiego – Cezary Baryka. Granice Polski przekroczył w mieście Równe położonym dzisiaj na Ukrainie. W jego paszporcie napisano, że przeszedł kwarantannę i został odwszony. Nic dziwnego… wraz z młodszym bratem – Czesławem przedzierał się przeszło kilka tygodni.
Bronek wraz ze swoim Ojcem Ludwikiem przed wojną zakładał kanalizację w Twierdzy Modlińskiej i w mieście Nowy Dwór. Tamże jego synowi spędzili ostatnie wakacje przed wybuchem II Wojny Światowej. Po wojnie Bronisław kanalizował miasto Krasnystaw, gdzie ma swoją ulicę. Nawet stoi na tej ulicy budynek przedsiębiorstwa wodociągów.
Bronisław zmarł w szpitalu na Płockiej na raka płuc. Był styczeń 1960 roku. Syn Maciej siedział przy nim i jak mi mówił, doszedł do wniosku, że 13 chyba jednak jest pechowa, bo śmierć przyszła do Bram w szpitalu na 13 sali, na 13 łóżku i 13-go…
BRAT – CZESŁAW PIEKARSKI (1902-1961)
W dzieciństwie w jednej ze szkół na Kaukazie siedział w tej samej ławce z … Aramem Chaczaturianem. Po przybyciu do Polski jako pierwszy z braci Piekarskich dostał się do Szkoły Morskiej w Tczewie. Na „Lwowie” opłynął prawie całą kulę ziemską. Brał udział w podróży do Brazylii. Edukację w Szkole Morskiej skończył na II-gim kursie mechanicznym, choć pierwotnie zaczynał jako nawigator. Czemu nagle odechciało mu się w ogóle być marynarzem? Podobno był niespokojnym duchem, lubił zmiany i poznawanie świata. Był też wielce utalentowany i pracowity. Studiował i matematykę i filozofię. Z bratem Bronisławem i swoim szwagrem Doroszkiewiczem założył po wojnie firmę budowlaną. Był żołnierzem I korpusu na wschodzie, żołnierzem AK, po wojnie harcmistrzem ZHP, pracownikiem ZUSu, redaktorem NOT i jednym z zasłużonych pracowników poligrafii. Zmarł w 1961 roku.